PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=9}
7,4 253 887
ocen
7,4 10 1 253887
5,7 30
ocen krytyków
Armageddon
powrót do forum filmu Armageddon

Czyli jak zgwałcić fizykę tak, żeby czołgając się po chodniku z rozprutym odbytem błagała o strzał w potylicę.


BZDURA NR.1

Policzymy sobie energię kinetyczną tej planetoidy i zobaczymy jak to się wszystko ma do twierdzenia naukowców, jakoby uderzenie tego obiektu w naszą planetę miało spalić połowę populacji, a połowa zginęłaby w zimie nuklearnej. W kolejnym twierdzeniu pan profesor geniusz (tak o sobie mówi), prawi, że obiekt ów uderzy w ocean i "zaryje w jego dno". No to ja mu zaraz zaryję wackiem w kakao w odwecie za te karygodne brednie.

Wielkość planetoidy w przybliżeniu TEXAS. Planetoida tych rozmiarów powinna być w miarę kulista, więc zakładam, że jej promień to około 400 km (czyli 40 000 000 cm) wiedząc, że powierzchnia TEXASU to 696 241 km^2. 800 km x 800 km to w przybliżeniu 640 000 km^2.

Policzmy teraz objętość planetoidy w cm3. 4/3 * π * r3= 1.(3) * 3,1415 * 400^3= 268 074 666 666 666 666 666 666,(6)cm3

Teraz jej masa (obiekt to głównie żelazo i ferryt) zatem gęstość = 7,8 g/cm3
m=7,8 g/cm^3*268 074 666 666 666 666 666 666,(6) cm3 = 2 090 982 400 000 000 000 000 kg

Teraz energia kinetyczna planetoidy. mv^2 / 2=
= 2 090 982 400 000 000 000 000 kg * 15 876 000 000 000 000 000 000 m^2 / s^2 = 3,319 643 658 239*10^46 J

Teraz energia wybuchającego trotylu i porównanie energii planetoidy z największą bombą wodorową TSAR zdetonowaną w historii. 1 gram trotylu uwalnia przy wybuchu 4184 J czyli jedna megatona to 4 184 000 000 000 000 J, najsilniejsza bomba zdetonowana w historii to wcześniej wspomniany TSAR 50 MT trotylu, czyli 209 200 000 000 000 000 J.

A teraz gwóźdź programu, podzielimy energię planetoidy przez energię bomby TSAR 3,319 643 658 239*10^46 J / 209 200 000 000 000 000 = 158 682 775 250 478 011 472 275 334 608

Czyli STO PIĘĆDZIESIĄT DZIEWIĘĆ KWADRYLIARDÓW razy więcej niż ww królowa bomb.

Taki obiekt o takiej energii przebiłby się przez naszą planetę lub eksplodował w jej wnętrzu praktycznie rozrywając ją na strzępy, wybijając tyle materiału skalnego w przestrzeń, że po powtórnym uformowaniu się planety (dzięki grawitacji) Ziemia miałaby dwa księżyce (notabene nasz Księżyc pochodzi właśnie z podobnej kolizji). a oni mówią, że jak to wpadnie do oceanu, to zaryje w dno i powstanie fala tsunami, która coś tam zaleje, ludzie co za syf.

Absolutnie na marginesie wspominam o błędach typu prędkość planetoidy to 35 000 km/h, "po okrążeniu Księżyca będziecie ją scigać z prędkością 30 000 km/h, po czym na niej wylądujecie" no raczej nie wylądują.

BZDURA NR.2

Grawitacja na planetoidzie.

Astronauci biegają sobie po jej powierzchni jak po Ziemi, wiele razy można to zaobserwować, niby w razie nagłego przypadku mają użyć silniczków rakietowych, żeby nie odlecieć w przestrzeń (np. po kopniaku w jaja sic! tekst z filmu), ale ich nie używają (pewnie dlatego, że nikt nie kopie ich w klejnoty) i hasają radośnie po jej powierzchni jak zające po kwieciem usłanej łące.
Porównamy sobie grawitację na Ziemie z grawitacją na planetoidzie korzystając z danych prosto z filmu (masę drugiego obiektu, czyli człowieka określiłem na 100 kg, czyli zdrowy silny facet). Fg = G * m1 * m2 / r^2, po podstawieniu wychodzi, że na Ziemi ta wartość jest równa 1008 Nm^2/kg^2, a na planetoidzie 87 Nm^2/kg^2. Dzielimy 1008 / 87 = 11,6
Czyli na planetoidzie oddziaływanie grawitacyjne jest prawie 12 razy słabsze niż na naszej kochanej Gaji.
Jak na mój gust hasające zające powinny mieć DUŻO większe problemy z poruszaniem się po powierzchni zacnego żelaznego kamora.

BZDURA NR.3

Rozpoławianie planetoidy.

Po wybuchu nuklearnym dokładnie widać jak eksplozja w kształcie hiperboloidy dwupowłokowej wydostaje się z centrum obiektu, obiekt ma średnicę 800 km, a bombę włożono w odwiert o głębokości 244 metrów. Bum, połówki omijają Ziemię, cały świat się tasuje nad heroizmem Amerykanów, nawet muzułmanie targają bagiety. Skupię się teraz na wypowiedzi jednego z naukowców, który określa się mianem geniusza. "Co się stanie jeśli odpalisz petardę na otwartej dłoni? Poparzysz się, a co jeśli odpalisz petardę i zamkniesz dłoń? Już nigdy nie otworzysz keczapu." Zgadzam się z tym panem, problem w tym, że jeśli planetoida ma średnicę 800 km, a odwiert głębokość 240 m to ładunek będzie zamontowany na 1/3333 średnicy. Gdyby skalę porównać do dłoni, a średniej grubości zaciśnięta dłoń ma 7 cm, to petardę odpalamy na głębokości 0,02 mm czyli na głębokości 1/3 grubości ludzkiego włosa. Jak dla mnie, to nadal powierzchnia, więc po takiej operacji z planetoidą nic by się nie stało. Fajnych mają geniuszy w Ameryce...

Myślę, że żaden film, nawet Interstellar nie robi sobie tak chamskich jaj z fizyki, twórcy bowiem wyposażyli się w tytanowe, nabijane kolcami wacławy grubości końskiej pały i miarowo rżną biedną naukę w krocze wybebeszając ją niemal całkowicie przez odbyt, tak, że czołgając się po ziemi ciągnie za sobą jelitowy ogon uwalany krwią, kałem, spermą i błotem. Poziom frenezji wobec fizyki jest wręcz makabryczny.

"Miliard" pomniejszych bzdur pomijam. Dziękuję, dobranoc.

ocenił(a) film na 1
Aldirien

Przesadziłem chyba z długością posta, chyba nikt tego nie przeczyta...

ocenił(a) film na 8
Aldirien

Ja przeczytałem, uwielbiam, jak ktoś wylicza i w jakiś inny naukowy sposób podchodzi do tego typu spraw. Jednak ja osobiście uważam się za inteligentną osobę i jak wybieram się na tego typu film, to z góry zakładam, że tam będą bzdury. Dla mnie w blockbusterach takie niejasności to coś naturalnego, oczywistego, do czego już przywykłem i co staram się pomijać w ocenie filmu. Tak czy inaczej zgadzam się z tobą, jedynie co to mam zastrzeżenia do punktu 1, nie że się mylisz czy coś, ale... w gruncie rzeczy co za różnica, czy Ziemia zostanie rozpruta, czy jednak ostanie się w jednym kawałku, skoro tak czy inaczej oznacza to globalną apokalipsę. Dlatego nie uznałbym tego jako jedną z 3 największych bzdur. Co najwyżej jakąś pomniejszą. Zamiast tego do tego Trio dorzuciłbym idiotyzm w postaci niezauważenia tak gigantycznego obiektu nieco wcześniej, (obecnie mamy problem z wypatrzeniem małych obiektów o średnicy poniżej 50 km, natomiast w zasadzie wszystkie zagrożenia o tak dużej średnicy jak w filmie, czyli ok 800 km są skatalogowane i obserwowane na wiele wiele lat przed ewentualnym zderzeniem, np. znaleźliśmy obiekt o średnicy bodajże kilkuset km, który ma sporą szansę trafić w Ziemię za ponad 100 lat. To wiąże się z jeszcze większym idiotyzmem w postaci wyszkolenia totalnych świeżaków w mniej niż 18 dni.

ocenił(a) film na 1
Atmospherate

Masz całkowitą rację. Po pierwsze tak, kiedy ogląda się takie filmy powinno się wyłączyć zmysł postrzegania realistycznego. Po drugie tak, masz rację trzeba by dorzucić motyw z niewidzialną planetoidą wielkości niejednego księżyca. Szkolenie świeżaków pominąłem, bo to było tak idiotyczne, że się w ogóle nie klasyfikowało do jakiejkolwiek oceny, w końcu to byli amerykańscy bohaterowie, mieli modyfikator +7 do szybkiego uczenia się. Chciałem sobie trochę policzyć, to się skupiłem tylko na aspektach fizycznych. Dlaczego postawiłem 1/10? Ja bym to wszystko zniósł, ale nienawidzę, wręcz nie mogę zdzierżyć tego amerykańskiego patosu, jak oglądam takie nadęte sceny (mam na myśli końcówkę), gdzie wspaniali amerykańscy bohaterowie ratują świat często salutują, łzy leją się wiadrami etc. (to samo miałem przy Dniu niepodległości i 2012), to mnie rzuca, to mi się robi słabo, to od razu ocena leci o cztery, czy pięć oczek w dół, ja wiem, że ten film nie jest aż taki zły, tylko, a tu już chodzi o moje prywatne odczucia, dla mnie jest taki zły. Pozdrawiam i cieszę się, że ktoś zmęczył mojego posta :D

ocenił(a) film na 8
Aldirien

Z tym patosem u mnie jest dość skomplikowane - z jednej strony faktycznie jest to czasem wręcz naiwne i do bólu głupie, ostatnio już nawet nie pamiętam na jakim filmie to mi się śmiać z tej podniosłości chciało. Kiedyś nie zwracałem na to uwagi, teraz, jak dorosłem, to staje się to coraz bardziej uciążliwe. Z drugiej jednak strony - te filmy produkują amerykanie, my jako widzowie z innego kraju nie możemy zabronić im aż takiego przywiązania do swojego kraju, że w każdym filmie katastroficznym muszą nam to pokazywać. Trudno oczekiwać, by Amerykanie przedstawiali bohaterskich Rosjan czy Koreańczyków zamiast swoich żołnierzy. Ci mają swego rodzaju bzika na punkcie własnego ego, taki Bay jak robił Transformersów to mógł skorzystać z wyposażenia armii ale w filmie armia USA musiała być przedstawiona w pozytywnym świetleie. Tutaj Michael korzystał z usług NASA i im pewnie też musiał coś zaoferować w zamian - niezniszczalnych, radzących sobie w każdej sutuacji pracowników Agencji Kosmicznej, która jest w stanie w 18 dni wyszkolić byle kogo i uratować cały świat. Swoją drogą czytałem chyba kiedyś o tym, że ten film miał w istocie podreperować nadszarpnięte imię agencji, wtedy ludzie coraz bardziej zaczęli krzyczeć, że na eksplorację kosmosu idzie zbyt dużo pieniędzy podatników, że to bez sensu, a obraz miał pokazać, że te pieniądze wcale nie są marnowane, ba, jest ich nawet zbyt mało (w filmie jest nawet o tym kwestia, kiedy bodajże prezydent pyta się, jak to możliwe, że nie zauwazyli tego obiektu wcześniej, a Truman odpowiedział, że niski budżet pozwala na obserwację chyba tylko 2 % nieba). To miał być przekaz dla głupich amerykanów, którzy po wyjściu z kina mieli zrozumieć, że jak nie będą przekazywać NASA więcej swoich pieniędzy, to kiedyś może dojść do takiej sytuacji jak na filmie.

ocenił(a) film na 1
Atmospherate

Ja to wszystko rozumiem, chyba po prostu jestem przyzwyczajony do europejskiego kina, które jest mimo wszystko bardziej depresyjne.

ocenił(a) film na 1
Atmospherate

A tu jeszcze, gdyby ktoś chciał, jest symulacja uderzenia ogromnego obiektu w Ziemię.

https://www.youtube.com/watch?v=Fwl_JBQtH9o

ocenił(a) film na 1
Aldirien

Po czymś takim życie na naszej planecie zostałoby zresetowane do poziomu sprzed trzech i pół miliarda lat. Prawdopodobnie przetrwałyby jedynie nieliczne bakterie z grupy archeonów. Po takim impakcie nie byłoby mowy o jakiejś zimie nuklearnej i biednych ludziach dogorywających, czekających swojego kresu przy beczkach z płonącymi książkami, dlatego uznałem, że jest to jedna z trzech największych bzdur.

ocenił(a) film na 5
Aldirien

Zapomnieliście Panowie o jeszcze jednej ogromnej bzdurze. W filmie zostało powiedziane, że asteroida obraca się w trzech osiach, tak? Czyli oprócz tego, że kluczowa była odległość od Ziemi w jakiej asteroida ma wybuchnąć, równie waże było ułożenie jej osi wybuchu w czasie. Oś wybuchu musiała wypaść w poprzek do osi Ziemi, by asteroida rozleciała się na dwie części które miną naszą planetę. Ale przecież oś mogła się ułożyć wzdłuż, a wtedy jedna połówka poleciałaby do przodu, a druga do tyłu wzdłuż osi Ziemi, a nie w poprzek niej i obie radośnie uderzyłyby w nasz glob, jedna za drugą. To skąd k..wa wiedzieli jak zsynchronizować moment odpalenia? A tymczasem w filmie kierują się tylko odległością, która jest ważnym elementem, ale równie ważnym jest ruch asteroidy w trzech osiach.
Przecież Harry Stamper naciskając przycisk detonatora, nie wiedział w jakiej pozycji jest asteroida i czy nacisnąć teraz, czy może zaczekać, aż płaszczyzna wybuchu będzie właściwa. Nikt tego parametru nie kontrolował.

ocenił(a) film na 5
Aldirien

Tu jest ładniej pokazana taka kolizja: https://www.youtube.com/watch?v=bU1QPtOZQZU

A co do filmu, to masz rację. Jeden z gorszych w swoim gatunku. Nie wiem czemu ma tak wysoką ocenę, bo bzdur w nim co niemiara.

Aldirien

Też przeczytałem, jeśli faktycznie dane w filmie były takie jak podałeś, to masz rację, ale właśnie - jest to błąd tylko liczbowy, pomylili się o sporo rzędów wielkości, być może zawinił scenarzysta, aktor (źle zapamiętał liczbę, którą miał podać) albo kalkulator.

Czy cały film, scenariusz, montaż, reżyseria, aktorstwo, udźwiękowienie, muzyka zasługuje w podsumowaniu na 1?

Chciałem Ci tylko zwrócić uwagę, że Twój post, mimo poprawności argumentów, jest przeładowany negatywną emocją. Po co się tak denerwować? To tylko film! Mam nadzieję, że wystawienie 1 zmniejszyło Ci ciśnienie, bo jeśli miałbyś się przez głupi seans rozchorować, to byłby dopiero armageddon ;)

ocenił(a) film na 6
Aldirien

Naukowe dywagacje imponują. Gratuluje wiedzy i absolutnie popieram taki tok myślenia. Ale film to szereg płaszczyzn: fabuła, reżyseria, gra aktorska, buble i wpadki itd. Oceniłeś film na 1/10 a to świadczy o tym, że jednak Twój intelekt nie jest taki piękny. Mimo tak makabrycznych wpadek rozbieżności fizycznych zasłużył na co najmniej 5/10. Zatem ambiwalentnie podchodzę to tego tematu i dziwi mnie dlaczego w takim umyśle tyle szlamu.

ocenił(a) film na 10
Aldirien

zmień tampon

ocenił(a) film na 1
takkis

Zmieniłem, nie pomogło, jakaś inna rada?

ocenił(a) film na 10
Aldirien

Tak!

Obejrzyj "Farinelli: ostatni kastrat"

Aldirien

To jest film, a nie materiał stworzony w celu szkolenia fizyków, astronautów itp. Ma zarobić i tak też zrobił, dobry film na wieczorne zmarnowanie czasu.

ocenił(a) film na 6
Aldirien

Też zwróciłem uwagę na te sprawy. Ale wytłumacz mi jedno. Dlaczego te pojazdy miały zamontowane kartaczownice?
Chyba nie po to, by forsować ściany wahadłowca? Mieli po wylądowaniu walczyć z kimś?

Aldirien

Masz rację a od siebie dorzucę jedno : Zabrakło polskich astrofizyków i matematyków w postaci doradców filmowych, wtedy może byłoby mniej błędów, albo raczej nie może, tylko na pewno mniej. Nie mówię tego sarkastycznie po prostu nasi uczeni są najlepsi.

ocenił(a) film na 10
Aldirien

Witam dałeś ocenę 1 filmowi, który wg ciebie miał 3 duże błędy i kilka małych w dodatku jest blockbusterem, co wiąże się z pewną ilością głupot, ale ludzie oglądają te filmy nie po to by dzielić masę asteroidy, tylko popatrzeć jak się rozpieprza Wieża Eiffla. Najbardziej mnie razi, że nie doceniasz twórców muzyki, efektów specjalnych albo montażu, a w filmie zasługującym wobec ciebie na 9 nie przeszkadzały ci perełki takie jak to że 30 ma tylko 3 dzielniki:/ pozdrawiam i proponuję spuścić z krzyża:).

ocenił(a) film na 7
Aldirien

niestety muszę cię zasmucić Interstellar wiernie przedstawiał znane nam teorie https://www.youtube.com/watch?v=nzrOivlb6MM&feature=youtu.be&t=2m54s

oprócz tego, co do pierwszego z liczbami może masz rację, ale obiekt który uderzył w ziemie i potem stworzył księżyc szacunkowo miał wielkość marsa. oprócz tego asteroida nie mogła być zbudowana cała z żelaza więc "gęstość = 7,8 g/cm3" raczej jest błędna. Oprócz tego 1/10, serio?! porównujesz ten film z rekinadem czy innym "dziełem" asylum?!

ocenił(a) film na 1
nieznajomy43

Było powiedziane wyraźnie, że obiekt jest głównie z żelaza i ferrytu, wiadomo, że nie tylko, ale "głównie" w tym przypadku mi wystarczy. Co do filmu Interstellar niczym mnie nie zasmucisz, jeśli uważasz, że robienie sobie ręcznie grawitacyjnej procy z horyzontu zdarzeń ma jakikolwiek związek z realiami, to chyba ja muszę Cię zasmucić. Nie wiem, czym była tamta czarna dziura, ale na pewno nie realnym astronomicznym obiektem. Siły działające na śmiałka po przejściu przez horyzont były wręcz śmieszne i bardziej przypominały szybką jazdę rowerem po lesie, wszystko się trzęsło, jakieś bzdety odrywały się od kapsuły, no normalnie zjazd na góralu z górki w Łagiewnikach. Nie mam pojęcia po co została tam w to wszystko wpleciona miłość, o tym też ktoś napisał, że było sensowne? Zakrzywianie się przestrzeni też zostało źle zwizualizowane, nie mówiąc już o tym bzdurnym sześcianie, który miał symbolizować osobliwość czarnej dziury. Gdzieś napisałem długi artykuł na temat tego filmu analizując go gruntownie tak jak tutaj Armageddon, teraz piszę jedynie ogólnikowo, bo i dobrze już tamtego filmu nie pamiętam. Zgadzam się, że główne założenia filmu były dość ok, ale wiesz, we władcy pierścieni też są ludzie, co nie znaczy, że jest to książka historyczna, a przypominając reklamę pewnego piwa zgodzę się, że "prawie robi wielką różnicę". Dla mnie interstellar to kolejna amerykańska nadęta baśń o superbohaterze ratującym świat mająca tyle wspólnego z rzeczywistością, co Avengers. I tak porównuję to z Rekinado, bo równie źle się na tych filmach bawiłem, to już niestety kwestia mojego gustu. Przepraszam, Rekinado mnie śmieszyło momentami, więc nie bawiłem się równie źle.

ocenił(a) film na 8
Aldirien

Policz jeszcze raz, bo coś ci wyszły bzdury.
1) Masa asteroidy to 2,09x10^21 kg, a prędkość to 35000 km/h co daje około 9,7 km/s. Energia kinetyczna takiego pocisku to około 10^29 J. Jest to równoważne energii około 470 mld bomb Tsara.
2) Grawitacja na asteroidzie to około 0,87 m/s^2. Jest to 2 razy mniejsze ciążenie jak na Księżycu, więc całkiem duże. Mogli więc spokojnie sobie spacerować po powierzchni tak jak jest to ukazane na filmie.
3) Tutaj się zgadzam, kompletna głupota w filmie. Mimo odwiertu bomba i tak eksplodowała prawie na powierzchni. Tak naprawdę, żaden wybuchł nie zmieniłby nawet trajektorii takiego ciała, a co dopiero je przepołowić tak jak na filmie.

ocenił(a) film na 10
Aldirien

serio trzeba mieć nieźle w bani, żeby oceniać film totalnie rozrywkowy w kategoriach popularnonaukowego, przewietrz się koleś

ocenił(a) film na 9
neon77

dokładnie o tym samym pomyślałem.

nikomu nie przeszkadza że w kinie sensacyjnym się chowają przed strzałami z ak47 za stołami z cienkiej dykty albo za kanapą a tu wszystkim odpierdala bo grawitacja na asteroidzie się nie zgadza :-D

Aldirien

Masz rację czytać się tego nie chce, bo kto by do takiej akcji wysłał eskadrę patałachów. Dosłownie i liczył , że dwa i tylko wahadłowce przetrwają. Prędzej uwierzę, że kosmici stoją na straży tego kur....d...łka i rozwalają wszelkie zagrożenia, aniżeli w taką komediową akcję jaką się tu odstawia.

ocenił(a) film na 7
Aldirien

Zgadzam się, że pod względem realizmu film leży i kwiczy. Wystawiłem mu jednak pozytywną ocenę. Dlaczego? Bo nie traktuję go jako filmu katastroficznego czy sci-fi, tylko jako lekki akcyjniak z przewodnim motywem humorystycznym, w którym asteroida zagrażająca Ziemi stanowi jedynie tło akcji. Generalnie, coś na kształt "Poznaj mojego tatę" (2000). Jest to utwór który nie stroni od kiczowatych elementów, ale mimo wszystko wywołuje pozytywne emocje. Ciężko mi to nazwać komedią, ale mocno się o nią ociera. Znany film Kubricka z Peterem Sellersem w trzech rolach głównych też nie wywołuje nieustannych salw śmiechu, ale nikomu chyba nie przyszło do głowy, aby odbierać go dosłownie. Ta produkcja to oczywiście inna liga, ale moim zdaniem tutaj również należy traktować przedstawiane postacie i wydarzenia z przymrużeniem oka.
Przykłady wątków humorystycznych:
- cały motyw przerysowanej nadopiekuńczości ojca i niechęci do chłopaka swojej córki (próba zastrzelenia Frosta)
- totalna nieporadność ojcowska Harrego (Rockhound musiał uczyć jego córkę jak używa się tamponów)
- kuriozalne zachowanie głównego bohatera, krytykującego Frosta za sprowadzanie niebezpieczeństwa na platformie wiertniczej, niewidzącego jednocześnie nic złego w strzelaniu na niej z ostrej amunicji
- problemy Rockhounda z nieletnimi kobietami (możliwe nawiązanie do "Lotu skazańców"/"Con Air", który miał premierę rok wcześniej)
- niepoprawne politycznie naśmiewanie się z ekologów (zwrócenie uwagi, iż statek którym przypłynęli na platformę wiertniczą spala gigantyczne ilości paliwa, przeciwko wydobywaniu którego protestują)
- również niepoprawne politycznie naśmiewanie się z azjatyckich inwestorów, przedstawianych tutaj jako przygłupy z kasą
- przedstawianie amerykańskich wojskowych i doradców prezydenta jako twardogłowych ignorantów i nieuków
- postać Karla, niecierpiącego swojej żony, ale nie potrafiącego się bez niej obejść (chciał nazwać asteroidę jej imieniem, gdyż to "stara cholera, przed którą nie ma ucieczki")
- przeoczenie przez NASA asteroidy wielkości Teksasu argumentowane zbyt małym budżetem agencji
- swoista "kara boska" w postaci meteorytu spadającego na masywnego murzyna
- scena ratowania buldoga, który przed chwilą "zżerał" Godzillę (nawiązanie do filmu z tego samego roku, który miał okazać się kinowym sukcesem)
- wyśmiewanie paranoi Amerykanów (motyw postrzegania deszczu meteorytów jako ataku rakietowego ze strony Saddama Husseina)
- globalna amnezja ludzkości objawiająca się brakiem paniki i zamieszek czy nawet jakiegokolwiek drążenia tematu po deszczu meteorytów który spadł na Manhattan
- brak poinformowania Chińczyków (Szanghaj) i Francuzów (Paryż) o nadchodzącym zagrożeniu
- do bólu stereotypowe postrzeganie różnych nacji (np. francuska kawiarenka)
- nieudolność policji w zatrzymaniu członków ekipy grupy wiertniczej (motocyklista z łatwością przejeżdżający przez blokadę)
- parodiowanie głębi wątków romantycznych (scena, w której Grace zastanawia się czy ktoś jeszcze na Ziemi robi w tym momencie to samo ona z chłopakiem)
- naśmiewanie się z wielkiej miłości (była żona Chicka nagle ponownie zaczyna pałać do niego ogromnym uczuciem gdy okazuje się, że z nieudacznika stał się bohaterem)
- cały wątek zwalniania najlepszego pracownika tylko po to, aby za chwilę prosić go o ponowne dołączenie do ekipy (komizm sytuacyjny)
- prezentacja najbardziej absurdalnych pomysłów na unieszkodliwienie asteroidy w siedzibie NASA (zastosowanie lasera czy żagli słonecznych)
- generał Montgomery łudząco podobny do postaci szeregowego Homera Lyle'a z "Wyścigu Armatniej Kuli II"/"Cannonball Run II" (1984)
- przedstawienie inżynierów NASA jako niekompetentnych partaczy (nie potrafili poprawnie złożyć świdra autorstwa Harrego)
- decyzja o wybraniu do lotu w kosmos grupy wiertniczej zamiast astronautów
- wyśmiewanie 8-miesięcznego przeszkolenia astronautów w odwiertach i jednoczesna wiara w to, że da się z grupy osób niekwalifikujących się nawet na turystów kosmicznych zrobić astronautów w wielokrotnie krótszym czasie
- przeszkolenie na astronautów bandy najbardziej nieodpowiednich ludzi w zaledwie kilkanaście dni
- zawierzenie losu ludzkości bandzie świrów
- niezliczone przykłady skrajnie nieodpowiedzialnego zachowania głównych bohaterów
- absurdalne zachcianki grupy wiertniczych za uratowanie świata przed zagładą (np. przywrócenie 8-ścieżkowych taśm)
- badania medyczne (uciekanie przed kolonoskopią)
- pytanie psychologa o opinię na temat wytrzymałości fizycznej przyszłych astronautów
- niedojrzałość psychiczna bohaterów
- wypuszczenie nieodpowiedzialnych astronautów od których zależy los ludzkości i danie im wolnej ręki na jeden dzień przed odlotem
- wielokrotne niepoprawne politycznie żarty z cudów rosyjskiej techniki (stacja kosmiczna starsza niż amerykańskie samochody, rozwiązywanie problemów technicznych przy pomocy siły fizycznej)
- przerysowany sentyment kosmonauty do Związku Radzieckiego
- najlepszy kosmiczny kowboj wszech czasów
- kultowa scena: "Components, American components, Russian components, all made in Taiwan!"
- brak jakichkolwiek uszkodzeń promów po przerysowanej eksplozji stacji kosmicznej do której przed chwilą dokowały
- przerysowane objawy "kosmicznej demencji", występujące oczywiście u największego geniusza z ekipy
- scena rozbrajania bomby będąca parodią filmów akcji
- plan B zakładający zdalną detonację ładunku (a więc wymagający sprawnej łączności) zamiast awaryjnego zapalnika czasowego ustawionego na przewidywany moment przekroczenia punktu krytycznego
- możliwość rozbrojenia bomby atomowej przez szeregowego pracownika NASA, ośmieszająca kompetencje wojskowych
- wyciągnięcie przez pułkownika garści kabelków kompletnie z kapelusza (miały służyć do losowania kto zostanie na asteroidzie i ręcznie zdetonuje ładunek)
- dopuszczenie praktycznie przypadkowych osób na miejsce lądowania wahadłowca (np. striptizerki u której gościł Rockhound)

Spora część z tym motywów była do bólu kiczowata. W wielu przypadkach odczuwałem nawet lekkie zażenowanie. Moim celem nie jest ocenianie poziomu tego humoru, ale pokazanie, że cały utwór się na nim opiera, przez co nie można go traktować jako poważnego filmu katastroficznego pokroju "Dnia Zagłady"/"Deep Impact" (1998), bo to jest zupełnie inna kategoria.
Moim zdaniem ocena filmu zależy głównie od tego pod jakim kątem na niego spojrzymy. Ja wychodziłem z założenia, że jest on z natury niepoważny, więc nie widziałem sensu aby pojawiające się w nim absurdy traktować w pełni serio. W Wyścigu Armatniej Kuli nikt nie czepiał się niekompetencji zapijaczonego chirurga, gdyż była ona celowa. Dlaczego tutaj mielibyśmy podważać opinię o zdolności fizycznej astronautów wydanej przez psychologa, skoro reżyser cały czas naśmiewa się z personelu NASA? W Nagiej Broni z kolei wiele rzeczy pojawiało się dosłownie znikąd. Tutaj jest podobnie (działka w kosmosie, garść kabelków), ale ja po porostu traktuję to jako przejaw amerykańskiego poczucia humoru.

Muszę zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Gdy mowa o wstępnych analizach, pada przypuszczenie o asteroidzie wielkości Teksasu, która miałaby całkowicie unicestwić życie na Ziemi, nawet w formie bakteryjnej. Przypuszczalnie więc byłoby to więc zdarzenie podobne do tego, którego mogło doprowadzić do powstania księżyca. Gdy jednak później padają bardziej realistyczne wymiary (dowiercenie się na głębokość 240 m w jakimś uskoku, co miałoby stanowić środek asteroidy), mówi się zaledwie o zmianach klimatycznych. W istocie planetoida o średnicy nawet 2 km mogłaby co najwyżej wyżłobić krater o wielkości dużej metropolii oraz zniszczyć florę i faunę w promieniu 500 km, jednak nie doprowadziłaby do eksterminacji całej ludzkości (patrz: płaskowyż Bolaven, tereny obecnego Laosu 790 tysięcy lat temu). W najgorszym wypadku groziłoby nam gigantyczne tsunami (patrz: upadek planetoidy Eltanin o średnicy 1-4 km), co oczywiście oznaczałoby globalną katastrofę, ale nie całkowite unicestwienie gatunku ludzkiego.
Dlaczego te dane są tak rozbieżne? Nie mam pewności, ale mogę przypuszczać, że mogło chodzić o podkreślenie przerysowanej nieudolności NASA w zakresie obserwacji kosmosu. Czepianie się tego w tym konkretnym dziele to niemalże jak narzekanie na nieporadność i ciapowatość służb mundurowych we francuskich komediach (Fantomas, Różowa Pantera, Żandarm z Saint-Tropez, Taxi).

Oczywiście, film nie skąpi nam bzdur i absurdów które można śmiało krytykować:
- bezsensowny ruch obrotowy wahadłowców wokół własnej osi, zarówno w momencie startu jak i przy zbliżaniu się do stacji kosmicznej czy samej komety
- odrzucenie boosterów i zbiornika paliwa w tym samym momencie
- używanie silników rakietowych bez zbiornika paliwa
- cumowanie do stacji kosmicznej po wprowadzeniu jej w ruch obrotowy
- tajne przejścia na stacji omijające węzły cumownicze
- "cała wstecz" rozpędzonym wahadłowcem
- polecenie detonacji "za 30 sekund" ustawia zapalnik na 6 minut
- kompletnie nierealistyczny start wahadłowcem z asteroidy
- brak zachowania skali obiektów (łazik zwany pancernikiem nie zmieściłby się w wahadłowcu)
To tylko przykłady, bo takich kwiatków jest tam znacznie więcej. Ogólnie prawa fizyki zostały potraktowane po macoszemu. Tyle, że w tego typu filmie uznaję to rzeczy mało istotne.

TL;DR
Z Armageddon taki film katastroficzny jak z Terminatora 3 horror. Obydwu produkcjom jest znacznie bliżej do komedii, co może stanowić wytłumaczenie dla niekompetencji bohaterów, którzy celowo zostali mocno przerysowani i ociekają negatywnymi stereotypami.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones