Patos, Hollywood, Ameryka, Kosmos. Skąd ja to znam? Tak, cały Armageddon wypełniony jest drętwymi, niby glębokimi scenami, pełnymi patosu i rozpychu. Nie jest to jednak zły film w porównaniu z tymi, które oglądalismy już na ekranach. Pozytywnie wypadaja sceny zabawne, postać Rosjanina jak najbardziej udana, a zakończenie, mimo, że typowo hollywoodzkie wzrusza. Podobaja sie również efekty specjalne (katedra Notre Dame). Mankamentem (wada) filmu jest brak napiecia, film zaciekawia, ale nie trzya w napięciu. Bardzo złe sceny w kosmosie, na stacji badawczej. Kiedy reżyser postanowił, że kamera będzie się trząść traci się wątek opowieści, nie wiadomo o co chodzi. Nie będę się rozpisywal o aktorstwie, bo nie mam tu nic szczególnego do powiedzenia. Wśród pełni filmów science-fiction, ten nie jest najgorszy, wszystkimi silami broni się schematem ratunku ziemi przez Amerykanów. Poprawne kino, nic więcej 5+/10